Blog

Przypowieść o tym jak są trzymane psiaki w naszym hotelu

Jeżeli tu trafiliście to zakładam, że wiecie iż prowadzimy kameralny, domowy hotel dla psów. Kameralny bo przyjmujemy na prawdę bardzo mało psów (zazwyczaj max 3). Domowy bo psy przebywają z nami w domu w którym my normalnie mieszkamy. Nie jest to oddzielne pomieszczenie, nie są to boksy na dworze ani stara stodoła. Jest to normalny dom jednorodzinny w którym mieszkają 2 osoby dorosłe i suczka Mary.

Przyjmujemy tak mało psów ponieważ naszym celem jest poświęcenie psom wystarczającej ilości czasu i bezpieczeństwo. Warunkiem przyjęcia jest ankieta i zapoznanie. Po zapoznaniu jesteśmy w stanie (przynajmniej plus minus) ocenić z którymi dany pies będzie się dobrze czuł. Ponieważ psy z założenia przebywają z nami cały czas razem jest to nie lada wyzwanie. Poświecamy wiele czasu i energii na to żeby zapewnić tym psom zaprzynaźnienie się z innymi w komfortowych dla obu stron warunkach. Stąd w naszym domu 2 bramki (takie jak dla dzieci) dzięki, którym proces ten przechodzi sprawnie i bezboleśnie.

W naszym salonie stoi również kojec - ten kojec należy do naszej Mary i z myślą o niej został kupiony. Mary jest psem po przejściach i ja muszę mieć pewność, że żaden pies nie wejdzie w jej "strefę komfortu" i nie sprowokuje jej. Niestety wiele psów nie jest nauczonych respektowania sygnałów innych psów przez co zostaliśmy po części zmuszeni do zamontowania tego kojczyka ze względów bezpieczeństwa. Nie wynika jednak z tego że żaden inny pies nigdy tam nie był. Chociażby historia, która wydarzyła się niedawno. Moja przyjaciółka zostawiała u nas swoje psy i na czas wyjścia chciała dać im po kongu z pasztetem. Wtedy lepiej żeby były oddzielnie. Psy na co dzień korzystają z klatki kennelowej więc jeden z nich został "zamontowany" w ich klatce którą przywieźli a drugi w kojczyku Mary (z przekąsem nazywamy czasami ten kojczyk więzieniem jakby na przekór wszystkim ludziom, którzy uznają kennel klatki za zło).

Również jeżeli wiem, że zaraz będą wchodzić goście i będą otwarte drzwi i pies mógłby uciec z domu to psa nauczonego klatusi, gdy sprawdzimy, że on nie ma z tym urządzeniem problemu można na taki czas do kojczyka zaprosić.

Psy są niesamowicie zainteresowane kojczykiem Mary bo nie często są tam zapraszani więc jest to dla nich coś niezwykle intrygującego. Więc gdy tylko drzwiczki się otwierają i nie ma tam Mary to notorycznie ktoś tam wchodzi a nawet śpi. Kto mnie obserwuje na IG ten nie raz widział takie filmiki. To zjawisko ja również wzmacniam tym, że bawię się z nimi tam, daje im tam jedzenie i smakołyki i prawie zawsze są tam rozłożone posłanka i kocyki. Czy celowo wzmacniam im dobre skojarzenia z tym miejscem? A i owszem! A czemu miałabym nie uczyć ich czegoś co w przyszłości będę mogła użyć chociażby do tymczasowego zapewnienia im bezpieczeństwa?

Jak pewnie się już spodziewacie jestem też fanem uczenia każdego psa od początku klatusi ale jest to długi proces i na pewno nie da się go przeprowadzić podczas pojedynczego pobytu w hotelu. Sam proces przyzwyczajania do kojczyka trwa wiele miesięcy a to co opisywałam powyżej dotyczy psów, które spędzają pod naszą opieką na prawdę dużo czasu.

Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania na ten temat, dajcie znać w komentarzu :D

Zostaw ocene:

Ocena: 5.0/5 (3 glos(-ów))